Wydawać się może, że coś takiego, jak darmowy kredyt to zwyczajny pic na wodę i sprytna sztuczka marketingowa banku, która ma nas skłonić do zaciągnięcia zobowiązania finansowego. Szukając najatrakcyjniejszej oferty kredytowej, niejednokrotnie natrafimy najpewniej na tego rodzaj produkty finansowe. Nie dziwi, że jesteśmy niezwykle zaciekawieni całym tematem – każdemu z nas jednak zapali się w głowie ostrzegawcza lampka, bo jak to bank może udzielić coś za darmo. No właśnie, słowo klucz, jakim jest „darmowe”, bo o ile kredyty z zerowym oprocentowaniem naprawdę istnieją, tak nie oznacza to, że nie mają w sobie żadnych ukrytych kosztów.
Zerowe oprocentowanie.
Zdarza się, że bank niejednokrotnie oferować może udzielenie kredytu z zerowym oprocentowaniem. O ile rzeczywista roczna stopa oprocentowania rzeczywiście plasować się może na zerowym poziomie, tak nie zapominajmy, że bank nie jest instytucją charytatywną, lecz korporacją nastawioną na zysk. Nie będziemy więc, co prawda, zmuszeni do płacenia odsetek – ale bank pozwoli sobie ukryć pewne koszty, by nie być stratnym na całym przedsięwzięciu.
Ukryte koszty.
Zerowe oprocentowanie nie jest jednoznaczne z tym, że na takim produkcie finansowym bank nic nie zarobi. Interesując się ofertą takiego kredytu, powinniśmy zwrócić uwagę na marżę czy dodatkowe opłaty. Niejednokrotnie zdarza się, że podczas zawierania takiej umowy, bank wymusza na kliencie wykupienie obowiązkowego, w tym przypadku, ubezpieczenia kredytu. Miejmy jednak na uwadze fakt, że mowa tutaj o kredycie gotówkowym, gdzie pieniądze trafiają bezpośrednio do naszych rąk. Inaczej sprawa wygląda w przypadku kredytów na zakup przedmiotu z zerowymi ratami, gdzie – w większości przypadków – nie znajdziemy żadnych, ukrytych pułapek i kruczków.